niedziela, 20 maja 2012

Ach, ta Kolejówa

Cytujemy wypowiedź użytkownika naszego bloga wspominaj.bydgoszcz.pl. Krótka historia Technikum Kolejowego :) Za wpis bardzo dziękujemy. Na fotografii technikum w 1977 roku. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów własnych.

"Ulica Kopernika 1 to również byłe Technikum Kolejowe Ministerstwa Komunikacji - szkoła średnia, która rozpoczęła działalność w dniu 01 września 1952 r. na podstawie Zarządzenia Nr 209 Prezesa Rady Ministrów z dnia 06 września 1952 r. (Monitor Polski, A 79/52, poz. 1276).
Gmach zbudowany został w latach 1903-1906 w stylu secesyjnym według projektu inżynierów-architektów Zaar’a i Vahl’a z Berlina z przeznaczeniem na szkołę pod administracją niemiecką.
Od 15 października 1921 r. do wybuchu II wojny światowej działalność dydaktyczno-wychowawczą rozwijało tam polskie Miejskie Gimnazjum Matematyczno-Przyrodnicze.
Gmach obejmował w momencie powstania 4875 metrów kwadratowych o kształcie prostokąta i skierowany był południowym frontem ku ówczesnemu placowi Bismarcka i tworzącym zakończenie ulicy S. Staszica (dawniej Brasiche). Ze względu na usytuowanie i otoczenie, zaakcentowany architektonicznie został róg budynku ukazujący się najkorzystniej z Placu Bismarcka. Nad dachem znajduje się nadbudowa w kształcie wieży, a na frontowej ścianie budynku widnieje zegar słoneczny w kształcie słońca.
Najpiękniejszą częścią wnętrza jest zdobiona bogatą sztukaterią i boazeriami Aula, która może pomieścić jednorazowo 500 osób i poszerzona jest na drugim piętrze o wbudowaną galerię dla słuchaczy z liczbą 130 miejsc siedzących.
Pomimo głębokich przemian politycznych i ustrojowych na zewnątrz, duch pruskiego rygoru i militarnej dyscypliny w całej pełni swojej okazałości panował w tym budynku od 1959 do 1973 za czasów dyrektora Bronisława Pozorskiego. Był on człowiekiem bardzo konsekwentnym i poważnym, który samym swoim spojrzeniem “wymuszał” uniżony respekt i maniery dżentelman'a. Do “brudnej roboty” miał w pełni autonomicznego Kierownika Administracyjnego Ludwika Krupskiego, stalinowca który był postrachem szkoły. Codziennie, i już przy schodach wejściowych sprawdzał kompletność wymaganego umundurowania, kantów na spodniach, oraz dobrze przyszytych guzików marynarki.
Matematyki uczył niedźwiedziowaty (w budowie i głosie) prof. Rudolf Musiał, o niebywałym talencie wpajania wyższej matematyki w głowy nawet najbardziej nie-ścisłych umysłów zwykłych uliczników i rolników, którzy dostali się do szkoły w ramach “punktów preferencyjnych” za pochodzenie. W efekcie matematyka, nauczona za strachu przed Musiałem, była na takim poziomie, że egzamin wstępny na Politechnikę lub Fizykę należał do jednych z łatwiejszych klasówek.
Fizyki uczył bardzo nerwowy prof. Walerian Ciszak, którego zawierucha wojenna rzuciła na studia do Oxford University w samej Anglii. Biedak, zmarł na atak serca w swojej Katedrze Fizyki na I-wszym piętrze przyłapując ucznia używającego ściągę.
Nie sposób tu pominąć dość znanego kompozytora terenów pomorsko-kujawskich, prof. Edmunda Lubiatowskiego. Do dzisiaj zastanawiam się nad jego trudnym zadaniem zaszczepiania zainteresowań muzyką klasyczną w umysły nastoletnich chuliganów, którymi bądź-nie-bądź byliśmy. Była to szkoła płciowo segregowana. Widać, koncerty muzyków z Filharmonii w Auli Technikum do czegoś się przydały.
Mój j.polski- 3 - prof. Henryk Betański. Mój j.niemiecki i angielski- 4 - prof. Ryszard Zapała.
W sumie, i pomimo przekleństw w czasie iście pruskiego karbowania charakterów, była to najwspanialsza szkoła, jaka mogła się wydarzyć w Bydgoszczy. Jej absolwenci, to dzisiejsi dyrektorzy, naukowcy, i businessman'i dający sobie wspaniale radę na całym świecie, i dumni z przezwiska “kolejarz”. W r. 2005 Technikum Kolejowe przy ul. Kopernika 1 przestało istnieć :( "

5 komentarzy:

  1. Wspomnienia i wspomnienia z lat 1952-1956.!!!
    Ciszaka od fizyki zwaliśmy "Lufą", często wizytowała go bezpieka, matematyki uczył prof.Pieślak ,a krótko mgr "Kowboj" przybyły z W-wy A-kowiec , ale niestety UB wyśledziło Go. Był moim wychowawcą jeden rok, którego spotkałem w W-wie w tramwaju nr.15 w latach 70. i o dziwo poznał mnie. Elektrotechniki nauczał okrutny ,ale lubiany inż. Lica, chemii nazwiska już nie pamiętam to dobry był nauczyciel zwaliśmy go "kłapą" . Polonistka b. młoda i piękna krótko uczyła zmarła wkrótce na gruźlice.
    Pierwszym dyrektorem został były dyr.Szkoły Kupieckiej /mieściła się do 1952 r. w gmachu "Kolejówki" / o potężnej posturze z dużym brzuchem. Po nim przybył dyrektor robotnik z ZNTTK ,uczył mnie w 1 klasie materiałoznawstwa. Uczył się na technika w szkole dla przodujących robotników, ale jako dyrektor i "nauczyciel" był bardzo lubiany i młodzieżowy. Telefony itp. uczył wymagający Jahyra. Złe czasy ZMP i upolitycznianie .Pamiętam iż my i profesorowie z wydziału "Teletechnik" " baliśmy się " Przewodniczącego ZMP Pokojskiego.
    Obowiązywało zwracanie się do profesorów słowami OBYWATELU PROFESORZE lub OB. NAUCZYCIELU.
    Pozorski był mało przystępny,taki tradycyjny w okularach/na naszym wydziale nie nauczał/. Do prof.Lubiatowskiego chodziłem w ramach kółka zainteresowań na nauki-doskonalenia gry na pianinie.Historyczka to Pani chodząca w stroju greczynki,zakochana w Iliadzie typ choleryczki na lekcji mawiała " Kochane dzieciaki , a po chwili nieuki diabły " Jej faworytem był Oskólski imię DARIUSZ ! Mimo to nie narzekaliśmy na nią.Taka osobowość przedwojenna długo nie utrzymała się w kolejówce.
    Tak na prawdę trudno było nas namówić do ZMP nasz wydział /trudny od strony matematycznej / miał śladowy procent członkostwa.Zasługa to naszych uczących profesorów,których dobrze wyczuwaliśmy jaką opcję trzymają sic !
    To tak wspomnienia na szybko
    Adam M. absolwent /IV pomarańczowe vinkle!/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie w 1985-86 podstaw elektrotechniki też uczył inż. LICA! Pozdrawiam! Absolwent "Kolejówy" 1985-1990 Trakcja elektryczna.

      Usuń
  2. Moje czasy to 1967-72 wydział budowy dróg i mostów kolejowych. Pela, Czechu, Inżynier /czarodziej/, Słoń /Pacewicz/, dziadek /Błoński/, Parasol /Skrzypczak/, Kleryk /Kacprowicz/, Plastuś /od niemieckiego/ i inni. szkoła wspaniała, szkoła życia jeszcze lepsza, a koledzy, nigdy nie miałem lepszych niż tych z technikum. Proszę zajrzeć na mojego bloga:

    http://dziwnabydgoszcz.blogspot.com/2012/09/szkolne-wspomnienia-1.html

    rozpocząłem tam cykl pod tytułem szkolne wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nauki w tej szkole pobierałem stosunkowo krótko, dwuetapowo poniekąd. Najpierw przez 2 lata (połowa lat 50) w systemie stacjonarnym a potem Połowa lat 60) w systemie zaocznym. Doskonale pamietam dyr. Pozorskiego. Uczniowie nazywali go Azorem i wiedzą dlaczego. Prof. Gałązka od taryf, używał charakterystycznego zwrotu "proszę ciebie" i mówił nosowo.Kiedyś : masz tu chłopcze dwa złote proszę ciebie i idź ostrzyc się,m proszę ciebie, bo wyglądasz jak ksiądz Kneipp, proszę ciebie. Klasa gruchnęła śmiechem. Jednego z przedmiotów uczył prof. Konarski, zwany wikolejnicą, bo tak określał ów mechanizm torowy. Nauczyciel w-f (nazwisko uleciało z pamięci) postawił mi dwóję, bowiem na sali w-f siedziałem wewnątrz skrzyni gimnastycznej, paląc w niej (jaki głupi) papierosa. Z dużą sympatią wspominam matematyka, prof. Wenderlicha (?), który ulitował się podczas matury nad matematycznym głąbem i wspaniałomyślnie postawił tróję ! Niech Mu Pan Bóg da niebo ! Ciepłe wspomnienie mam o germaniście, prof. Edwardem(?)Ruczyńskim. Postawny, o regularnych rysach, elegancki brunet, starannie ubrany w popielaty garnitur, niebieską koszulę i bordowy w niebieskie groszki krawat. Jako nasz wychowawca wiele czasu poświęcał na nauczenie nas obowiązku i sposobów czyszczenia, oraz pielęgnacji butów. Robił to tak sugestywnie i skutecznie, że do dzisiaj zawsze regularnie czyszczę swoje obuwie. Najbardziej zaś wspominam polonistkę Panią profesor Wandę Tittenbrun. Była to oddana swojej pracy, która traktowała jako swoją misję. Pani profesor też chyba trochę i mnie polubiła, gdyż nauka języka polskiego nie sprawiała mi trudności. Była bardzo rozczarowana, kiedy dowiedział się, że studiów humanistycznych (zwłaszcza filologii polskiej), nie biorę pod uwagę.Cóż, były to piękne czasy, o których w nieskończoność można snuć opowieści. Jednakże skoro były, to już minęły i już ich nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielka szkoda dla Bydgoszczy. Pewne miejsca są jak relikty i chluba naszego miasta . Nie powinny stawać się historią samą w sobie...

    OdpowiedzUsuń