sobota, 27 listopada 2010

Zanim przyszła wojna

 Z wielką przyjemnością publikujemy zdjęcia przesłane przez Panią Magdalenę Bir-Antoszczak. Ich wartość historyczna jest niebywała! Te wspaniałe fotografie są obecnie najstarszymi na naszej stronie.  Oglądając  zdjęcia wiem i czuję, że nic tak nie  pokrzepia serc, które tęsknią za bliskimi i za Bydgoszczą, jak rodzinne pamiątki. To co się usłyszy, zwykle umyka z pamięci. Obrazy pozostają....


ul. Gdańska, moje ciotki: Leokadia, Maryla i Berta z wujkiem Klemensem. W tle widać kamienicę przy ul. Mostowej, która obecnie nie istnieje. 


Zdjęcie przedstawia moją Prababkę, ciotki i wujków,
a w tle fontanna "Potop" w Parku Kazimierza 
Wielkiego, która była atrakcją turystyczną. Zniszczona przez hitlerowców, obecnie odbudowywana


Moja babcia Bolesława Bir ze swoją siostrzenicą Marylą na ul. Gdańskiej
 

Moja Babcia Bolesława Bir. Ulica Mostowa, ok.1937 r.

Bohaterowie zdjęć byli mieszkańcami kamienicy przy ul. Świętojańskiej 

czwartek, 18 listopada 2010

Podwórko 1988

  W dzieciństwie intrygowała mnie data w nazwie ulicy, przy której mieszkałem. Dowiedziałem się później, od mojego Taty, że 24 stycznia 1945 roku upamiętniała wyzwolenie Bydgoszczy przez Wojsko Polskie i  Armię Czerwoną, a przed drugą wojną światową nosiła nazwę 20 Stycznia 1920 r., czyli datę powrotu Bydgoszczy do Macierzy i wkroczenia do Bydgoszczy Wojska Polskiego po 148 latach niewoli ( z tego wyłączając okres Księstwa Warszawskiego). Po 1989 roku tę nazwę znowu przywrócono na 20 stycznia 1920 roku. Jeszcze bardziej niż nazwy ulic fascynowało mnie jednak moje podwórko ulokowane w kwartale ulic: 20 stycznia, Zamoyskiego, Paderewskiego i Chodkiewicza. Interesowały mnie zwłaszcza tajemne przejścia z tych wszystkich ulic, bo wszystkie prowadziły na podwórze. Było tam momentami strasznie, szczególnie o zmroku. Więcej było jednak dobrej zabawy, niż strachu.

  źródło: zbiory prywatne

  Namiętnie graliśmy w piłkę nożną. Bramkami był garaż i dwa owocowe drzewa. Jedno wykończyliśmy. Mam to biedne, poobijane drzewko na archiwalnym zdjęciu. Garaż też ucierpiał. Zwykle dochodziło do sprzeczek z jego właścicielem, który słysząc uderzenia piłki w metalową konstrukcję, krzyczał z okna...
 Na podwórko zawsze wychodziłem z radością. Kar nie miałem wiele, ale zawsze bardzo bolało jak sterczałem w oknie obserwując kolegów, a ci mnie wołali. Największą frajdą, a zarazem dumą były wojny z sąsiednim podwórkiem. Ten dreszcz emocji. Nie zapomnę go nigdy. Oddzielał nas pas garaży. Rzucaliśmy się kamieniami ponad nimi. Cóż...Byli ranni... Dochodziło też do wojen domowych. A inne "zabawy"? Popularna gra w kapsle - tor zrobiony był stopą w piachu, kapsle jako żużlowi idole. Każdy kapsel miał przyklejoną flagę. Kręciło nas też łażenie po dachach - to robiliśmy najlepiej. Pamiętam, że sąsiadka doniosła mamie, że skaczę po dachach i dostałem żółtą kartkę :) Zorganizowaliśmy sobie wreszcie dyskotekę. Odtwarzacz Kasprzak i jechane. Michael Jackson był wtedy na fali.

 
Źródło Gazeta Wyborcza. Link do artykułu 

  Na zdjęciu z gazety wyborczej widać po lewej stronie ścianę przy której chowaliśmy nasze zmarłe domowe zwierzątka. Po zwierzątkach już dawno nie ma śladu. Na innych ścianach zachowały się do dziś napisy, nasze graffiti na ścianie: DISCO i inne. Szkoda, że dzisiaj wygląda tak katastrofalnie. Na tym placu znajdowały się huśtawki, drabinki i zjeżdżalnie.
 To było piękne dzieciństwo. W 1990 roku przygoda z ulicą 20 stycznia zakończyła się raz na zawsze. Ze smutkiem wyprowadziłem się do Fordonu. Tam tez miałem fajnych podwórkowych kumpli, ale te pierwsze wspomnienia są nie do zdarcia.
 Później przeczytałem książkę Zbigniewa Raszewskiego "Pamiętnik gapia. Bydgoszcz, jaką pamiętam z lat 1930-1945". Okazało się, że nasze dzieciństwa krzyżowały się w tej samej okolicy, ale w innym czasie.